środa, 29 marca 2017

Przyszłość motoryzacji, czyli co zastąpi benzynę?

Ropa się kończy, przynajmniej, tak twierdzą eksperci. Ciężko powiedzieć ile w tym jest prawdy, pozwala to bowiem na regulację cen paliwa na rynkach światowych. Gdyby ropa była nieskończona, dlaczego wtedy miałaby być droga? Załóżmy jednak, że eksperci mają rację i ropa się skończy. Co wtedy? Nie ma się o co martwić, motoryzacja będzie dalej istniała. Oczywiście nie w takiej postaci jak teraz. Osobiście mam nadzieję nie dożyć czasów autonomicznych samochodów, na skalę światową. Jak miałbym zaufać maszynie, która ma mnie przewieść z punktu a, do b, mając świadomość, że telefon potrafi zawieść jak na niego napada deszcz?

Jako rozwiązanie przyjmuje się samochody elektryczne. Tesla robi wrażenie możliwościami, ale w przypadku ładowania baterii jest, delikatnie mówiąc czasochłonna. Nie jestem nią w stanie przejechać kraju wszerz, a co dopiero wzdłuż. Gdy po drodze traficie na stację ładowania, to szukacie miejsca na obiad i odpoczywacie. Jeśli zaś jesteście w małej miejscowości i możecie ładować tylko domowym gniazdkiem szukacie rozrywki na dwa dni. A na miejsce dojeżdżacie taksówką. Na ropę. Można by pomyśleć, że nie jest to idealne rozwiązanie. W dodatku żaden inny samochód elektryczny nie dorównuje Tesli zasięgiem, chyba że ma Range Extender. Na paliwo.
W związku z tym, może hybrydy? Obecna wersja mnie nie pociąga. Na przykład Prius. Nie przyspiesza źle, ale wydaje wtedy jednostajne buczenie. Przyjemniejsze są zakupy ubraniowe z kobietą. Natężenie tego dźwięku powoduje u was chęć zrobienia "dwójki", a potem zasypiacie. Można by to zrobić lepiej. Toyota jednak się zreflektowała i poszli o krok dalej.

Wygląd malunku dziecka, który wieszacie na lodówce mówiąc, że jest "Piękny", a w myślach rozważacie jak się go pozbyć. Mirai. Najciekawszy model drugiego dziesięciolecia XXI wieku, według mojej opinii. Niestety, nie miałem okazji go zobaczyć na żywo, a co dopiero się nim przejechać. Bardzo żałuję, chyba nawet bardziej niż nie doświadczenia Toyoty GT-86. Przy obecnym kursie EUR, Mirai kosztuje ok. 330 000 zł. To powód dlaczego go nie kupię. Uważam, że to auto ma faktyczną szansę coś zmienić na lepsze w motoryzacji. Potrzeba tylko "uwolnić" wodór i zacząć go sprzedawać na masową skalę. Samochód, który możecie ładować w gniazdku, ale możecie też zatankować wodór. Jedynym co wydobywa się z samochodu to... Woda. Wodór też tankujecie w czasie podobnym do benzyny, czy diesla. Ktoś w końcu zaproponował zamiennik który może zastąpić stare auta. Kibicuję tej technologii, myślę o niej w kategorii "Napęd przyszłości". Mam nadzieję, że Toyota będzie rozwijała ten napęd.

Jak potoczy się przyszłość motoryzacji? Tego pewnie nie wie nikt. Dzięki niektórym producentom widać możliwości poprawy sytuacji. Mam tylko jedno pytanie. Toyoto, dasz mi się przejechać Miraiem?

0 komentarze:

Prześlij komentarz