BMW X5 M50D

Przyśpieszenie, które uzależnia. Czy jest wolny od wad?

Renault Clio 1.2 75 KM

Dorosłe życie wymaga od nas wielu kompromisów.

Renault Megane Limited ‘13/Grandtour Bose EDC ‘16

Jeśli chodzi o samochody, to są zaskakujące. Ale czy na pewno?

piątek, 31 marca 2017

Kia Cee'd L 5D 2012

Źródło: własne

Kiedy ktoś mówi o koreańskich samochodach, na myśl przychodzi mi Atos, Shuma. Czy słusznie? Nowa era azjatyckich samochodów podobno zaczęła się od pierwszej generacji Cee'da. Jak dla mnie to nieprawda. Dopiero druga generacja była przełomowa. Przy wyborze pierwszego samochodu nowego, salonowego, zastosowałem się do złotej zasady jakiegokolwiek przetargu. Cena była najwyżej punktowana. Efektem tego był czteroletni test na dystansie 100 tys. kilometrów. Z tym, że zapłaciłem za ten samochód, a nie dostałem go na testy.

Znacie to uczucie. To tak jak z nowym związkiem. Pierwsza faza - zauroczenie. Nic wam wtedy nie przeszkadza i cieszycie się każdą wspólnie spędzoną chwilą. Oswojenie z sytuacją powoduje, że zaczynacie zauważać rzeczy, których byście nie dostrzegli. Pierwsze kilometry upłynęły w błogiej atmosferze. Kultura pracy silnika na biegu jałowym, przyśpieszenie, ilość miejsca na kanapie, czy
w końcu bogate wyposażenie powodowały euforię. Przesiadłem się przecież z Escorta MKVII, a to znacząca różnica, prawda? Po pierwszych kilometrach euforia opadła i można było zacząć szukać wad. Nie było ich dużo i wynikały z mojego stylu jazdy, choć nie obyło się bez wpadek. Zacznę od wnętrza. Deska rozdzielcza niewiarygodnie wręcz rozpościerała się pod szybą, nie było przez to możliwości jej umyć w dolnej części. Cały czas była tam brudna, a wiele osób podejmowało się próby jej doczyszczenia. Powodowało to, że po wejściu do auta szyba od razu zaparowywała. Niezależnie od pogody. Klima była sprawna, zarówno przy podgrzewaniu powietrza jak
i jego schładzaniu. Nie zmienia to faktu, iż mimo odgrzybiania jej przy każdej okazji niemożebnie śmierdziała, a czyszczeń było 8 przez 4 lata. I cały czas śmierdziała! Regulacja wzdłużna kierownicy była zbyt krótka, nie dawała w odpowiedniej pozycji do kierowania, pewnego chwytu. Jeśli już skręcałem, to przy wyższych prędkościach (powyżej 60 km/h) był wyczuwalny lag, między ruchem wolantu i reakcją kół. Fotel kierowcy, mimo iż obszerny i całkiem wygodny (choć twardawy) nie był zaznajomiony z jakąkolwiek postacią trzymania bocznego. Lewarek skrzyni biegów miał z kolei za długie drogi prowadzenia. wykończenie kierownicy było śliskie, a po 2 latach radio zakończyło możliwość obsługi głosowej. Problem był z jabkiem 5 i 6S. Przejdę teraz do silnika. Jednostka 1.6 generowała 136 koni mechanicznych. W lato 36 z nich szło na urlop. Układ dolotowy był na tyle niewydajny, że latem samochód był bardziej ociężały, wręcz leniwy. Wychodząc do pracy w lipcu, dojechałem do niej pod koniec sierpnia. Zimą zaś zachowanie auta wskazywało na moc wyższą niż nominalna. Powiemy sobie coś jeszcze o stylistyce. Przód auta jest agresywny, linię boczną można by wręcz nazwać sportową jak na hatchbacka,
i dochodzimy do tyłu auta. Wersja kombi jest ładniejsza, a 3d wręcz seksowna. Mam wrażenie, że przód i boki projektowała jedna ekipa stylistów, jego tył zaś inna. I nie mogli się ze sobą kontaktować. W ogóle do siebie nie pasują. Tak jak zawieszenie, toż to jeden wielki mezalians. Niestety nie udany. Felgi 16 cali jeszcze ujdą, ale dodajcie jeden cal i nie dość, że będziecie je ciągle prostować, to możecie się pożegnać z komfortem, a i do sportu będzie bardzo daleko. Co jeśli się coś popsuje? Możecie się nie martwić na zapas. 7 lat gwarancji ma listę wyłączeń dłuższą niż lista kochanków waszej byłej, ale uspokajam. Przez 4 lata zepsuły się tylko dwie rzeczy. Były to plasticzki regulujące kierunek nawiewu powietrza w kabinie (środkowe). Poza tym miałem trzy nieplanowane wizyty w serwisie. Kamienie które uszkodziły szybę czołową odpowiadają za dwie wizyty. Trzecia to był mrugający pasek ledów do jazdy dziennej (lampa kosztuje ok. 4K zł w ASO i była wymieniona na gwarancji), tylko tyle.

Kijanka była dobrym i wiernym samochodem. Mimo niespójnej stylistyki przodu i tyłu auta, jej największym problemem był brak możliwości spełnienia oczekiwań, które się w niej pokładało. Silnik był słaby na niskich obrotach i jego osiągi pozostawały daleko za agresywnym przodem. Brakowało w ofercie jakiegoś silnika benzynowego pomiędzy 1.6 GDI, a wersją turbo 200 KM. Mimo to przywiązałem się do niej i żałuje, że jej ze mną już nie ma. Będzie wiernie służyła osobie, która go ode mnie kupiła.

środa, 29 marca 2017

Przyszłość motoryzacji, czyli co zastąpi benzynę?

Ropa się kończy, przynajmniej, tak twierdzą eksperci. Ciężko powiedzieć ile w tym jest prawdy, pozwala to bowiem na regulację cen paliwa na rynkach światowych. Gdyby ropa była nieskończona, dlaczego wtedy miałaby być droga? Załóżmy jednak, że eksperci mają rację i ropa się skończy. Co wtedy? Nie ma się o co martwić, motoryzacja będzie dalej istniała. Oczywiście nie w takiej postaci jak teraz. Osobiście mam nadzieję nie dożyć czasów autonomicznych samochodów, na skalę światową. Jak miałbym zaufać maszynie, która ma mnie przewieść z punktu a, do b, mając świadomość, że telefon potrafi zawieść jak na niego napada deszcz?

Jako rozwiązanie przyjmuje się samochody elektryczne. Tesla robi wrażenie możliwościami, ale w przypadku ładowania baterii jest, delikatnie mówiąc czasochłonna. Nie jestem nią w stanie przejechać kraju wszerz, a co dopiero wzdłuż. Gdy po drodze traficie na stację ładowania, to szukacie miejsca na obiad i odpoczywacie. Jeśli zaś jesteście w małej miejscowości i możecie ładować tylko domowym gniazdkiem szukacie rozrywki na dwa dni. A na miejsce dojeżdżacie taksówką. Na ropę. Można by pomyśleć, że nie jest to idealne rozwiązanie. W dodatku żaden inny samochód elektryczny nie dorównuje Tesli zasięgiem, chyba że ma Range Extender. Na paliwo.
W związku z tym, może hybrydy? Obecna wersja mnie nie pociąga. Na przykład Prius. Nie przyspiesza źle, ale wydaje wtedy jednostajne buczenie. Przyjemniejsze są zakupy ubraniowe z kobietą. Natężenie tego dźwięku powoduje u was chęć zrobienia "dwójki", a potem zasypiacie. Można by to zrobić lepiej. Toyota jednak się zreflektowała i poszli o krok dalej.

Wygląd malunku dziecka, który wieszacie na lodówce mówiąc, że jest "Piękny", a w myślach rozważacie jak się go pozbyć. Mirai. Najciekawszy model drugiego dziesięciolecia XXI wieku, według mojej opinii. Niestety, nie miałem okazji go zobaczyć na żywo, a co dopiero się nim przejechać. Bardzo żałuję, chyba nawet bardziej niż nie doświadczenia Toyoty GT-86. Przy obecnym kursie EUR, Mirai kosztuje ok. 330 000 zł. To powód dlaczego go nie kupię. Uważam, że to auto ma faktyczną szansę coś zmienić na lepsze w motoryzacji. Potrzeba tylko "uwolnić" wodór i zacząć go sprzedawać na masową skalę. Samochód, który możecie ładować w gniazdku, ale możecie też zatankować wodór. Jedynym co wydobywa się z samochodu to... Woda. Wodór też tankujecie w czasie podobnym do benzyny, czy diesla. Ktoś w końcu zaproponował zamiennik który może zastąpić stare auta. Kibicuję tej technologii, myślę o niej w kategorii "Napęd przyszłości". Mam nadzieję, że Toyota będzie rozwijała ten napęd.

Jak potoczy się przyszłość motoryzacji? Tego pewnie nie wie nikt. Dzięki niektórym producentom widać możliwości poprawy sytuacji. Mam tylko jedno pytanie. Toyoto, dasz mi się przejechać Miraiem?

piątek, 24 marca 2017

BMW 428i XDrive Cabrio

Źródło: własne


Wiosna to czas kiedy przyroda budzi się do życia. My, jako ludzie też wychodzimy z zimowego letargu, chętniej wychodzimy na dwór, spotykamy się ze znajomymi, bądź organizujemy weekendowe wypady za miasto. Z obecną porą roku, panowie w średnim wieku podciągają spodnie i idą do garażu odświeżyć swojego wyjątkowego kabrioleta.

Wiele osób woli coupe, bo dach nie cieknie, jak ślina podczas leczenia kanałowego, są też lżejsze i dynamiczniejsze, ze względu na sztywniejszą konstrukcję nadwozia. Ale przecież mówimy o BMW serii 4 ze sztywnym dachem, przecież nie będzie tak źle, prawda? Otóż będzie. Ponieważ mieszkamy w Polsce, nasze drogi w miastach, bądź międzymiastówki niższych kategorii są źle utrzymane. Ser Masdamer przy nich potrafi być gładki jak pupa niemowlęcia. Powoduje to, mimo szlachetnego pochodzenia, przy schowanym dachu jedną wielką niekończącą się serię trzasków, stukań, pisków, chrzęszczenia, zgrzytania i ocierania się o siebie różnych elementów. problem ustaje w trzech przypadkach:

1) Postój na światłach
2) Zaparkowanie auta
3) nałożenie tego przeklętego dachu z powrotem...

Jeśli macie do 25 lat, a w CV zawód syn może was jeszcze ratować pogłośnienie muzyki na tyle, by przechodnie nadawali wam przydomek buca, w czasie krótszym, niż jesteście w stanie wypowiedzieć nazwę samochodu, a jazda bez sufitu powyżej 100 km/h powoduje raka małżowiny usznej. Czy to powoduje skreślenie go już na samym początku? Otóż nie. Przynajmniej dla mnie, z jakiegoś powodu ten samochód jest magiczny. Mimo dennego montażu (tak powiedziałem to, DENNEGO) wnętrza, prowadzenie jest bardziej niż dobre. Jest zwarty, a gdy jego dach jest w bagażniku dźwięk jego silnika (mimo, że to R4 Turbo) pieści uszy, szczególnie gdy go trochę przyciśniemy. Kierownica szybko przekazuje polecenia, a mimo felg, które mają notabene 19" komfort jest lepszy, niż w Kii C E E apostrof D na siedemnastkach. To samochód, z którego nie chce się wysiadać. No właśnie, jego fotele. Mimo zintegrowanego zagłówka skłamałbym gdybym powiedział, że siedziałem w czymś wygodniejszym. Są tylko dwa, może trzy w których posadziłem moje niewymiarowe cielsko i było mi porównywalnie wygodnie.

Na koniec, prezencja. M pakiet, piękny niebieski lakier, brak dachu nad głową. Potrzeba czegoś więcej? Przed wyjazdem
z parkingu skończyły mi się palce u rąk by liczyć ile osób się za mną odwróciło. Czy to najlepszy samochód tego typu? Na pewno nie. Ale mimo wad i ograniczeń ten samochód mnie kupił.

środa, 22 marca 2017

Quo Vadis motoryzacjo?

Jeśli jesteście "Petrolheadami", to się ze mną zgodzicie. Coś jest bardzo nie tak. Nawet nie chodzi o to, że producenci planują zużycie poszczególnych części. Mawiają "kiedyś było lepiej", i w wielu przypadkach nie mają racji. Przynajmniej u nas. Ale czy jest tak
z samochodami?

Weźmy dla przykładu Skodę Fabię, bo nigdy nie zgadniecie ile kosztuje najdroższa wersja z cennika. 70 tyś.? Przecież to mieszczuch. 50/60 tyś.? Raptem jedyne 105 900. Chwila, ILE?! Przecież za takie pieniądze można kupić już Superba. Racja. Haczyk tkwi w tym, że jest to wersja Scoutline, ze wszystkimi możliwymi dla tego samochodu dodatkami. Czy wszystkie są potrzebne? Nie. Jest cała masa pierdół których nigdy bym nie zlecił do montażu w moim samochodzie. Jak można było pójść na spotkanie i stwierdzić "asystent, który powie kierowcy, że jest zmęczony i powinien odpocząć to to czego nam brakowało"? To tak jakby się przyznać "Nasi klienci muszą być bezdomni, bo śpią wtedy i tam gdzie się im akurat zachce, nie możemy pozwolić, by któryś zasnął za kierownicą naszego samochodu", a inny wtóruje "Są też idiotami, nie potrafią regulować prędkości w samochodzie, więc dajmy im aktywny tempomat", następny doda "Na wypadek gdyby byli też ślepi zamontujemy system automatycznego awaryjnego hamowania, a ponieważ gro sytuacji to stłuczki, będzie działał do 30 km/h". Mogę tak dalej. I to długo. Wyobraźcie sobie to w ten sposób. Wasze auta byłyby
w stanie wystrzelić rakietę w kosmos, przeprowadzić atak rakietami V2 na Warszawę, a ich komputery by dalej się nudziły. Nie ważne czym jeździcie, producenci wiedzą o was wszystko. Wasza waga, wzrost, nawyki za kółkiem, nic nie jest dla nich tajemnicą. Aż chce się od tego uciec... To może coś sprzed ery cyfryzacji?

Każdy ma jakiś typ, swoją nirwanę motoryzacyjną. Coś co koniecznie chciałby mieć. O czym mógłby powiedzieć "Tym będę jeździł do końca życia". Ja też taki mam. I się nim posłużę na potrzeby tego tekstu. BMW 7 E38. Miałem okazję przejechać się tylko 728i. Dlaczego akurat ten? Bo z wyposażenia ma wszystko co jest mi niezbędne, a resztę można dokupić/dorobić. Może mieć ksenony ze spryskiwaczami lamp (samopoziomujące), elektryczny fotel kierowcy z pamięcią ustawień, czujniki parkowania, automat, klimę dwustrefową automatyczną. Mogę zamontować radio z Android Auto, bądź Carplay. To wg. mnie jest to co jest niezbędne w aucie. Skoro o tym piszę, to znaczy, że mam jakieś remedium w stylu "Nie kupujcie nowych aut w salonach, kupcie starsze i restaurujcie". Niestety, ale bardzo chciałbym tak powiedzieć. Wynika to z tego, iż nie miałem okazji testować takiego BMW przez dłuższy czas. Mógłbym tak powiedzieć w momencie, w którym bym udowodnił i sobie i wam następującą tezę "BMW z końcówki lat 90 hamuje i skręca (jest równie bezpieczne), jak nowe auto segmentu B za 106 000 zł".

Absolutnie nie jest tak, że nie lubię nowych samochodów. Nie podoba mi się kierunek, w jakim idzie rozwój motoryzacji. Dlatego żyję marzeniem o E38 740i, a Wy producenci się troszkę opamiętajcie.

piątek, 17 marca 2017

Mitsubishi Outlander 2.0 AWD CVT

Autor zdjęć: netcarshow.com

W życiu każdego człowieka przychodzi taki czas, kiedy zakłada rodzinę. Dziecko zmienia wszystko. Styl bycia, życie towarzyskie, priorytety. Mamy wewnętrzne poczucie, że musimy być odpowiedzialni, za rodzinę, jej utrzymanie i bezpieczeństwo. Zmieniamy wtedy samochód, często na większy bądź bardziej praktyczny, a już na pewno bezpieczniejszy. Dlaczego więc nie kupić SUV-a Mitsubishi?

Na pierwszy rzut oka, to może być niegłupi wybór. Przecież jest duży, ma spory bagażnik, napęd na 4 buty. Życie uczy jednak, że nie ma rzeczy idealnych. Choćby pozycja za kierownicą. Jest dramatycznie zła. Mamy przecież XXI wiek, więc jak to jest możliwe, by auto za ponad 100 000 zł nie miało oparcia ustawianego pokrętłem, tylko regulację skokową? Pomijając denne wyprofilowanie fotela, albo siedzicie tak, że musielibyście być orangutanem jeśli chcecie dosięgnąć kierownicy, lub czujecie się wpychani/nadziewani na kierownicę jak kurczak na rożen. Nie ma nic pośrodku, a to dopiero początek problemów. Układ kierowniczy sprawia wrażenie połączonego z kołami za pomocą krówek ciągutek. Nawet Poczta Polska szybciej dostarcza awiza na listy, niż doczekacie się informacji zwrotnej od kół.

Kupujecie taki samochód dla bezpieczeństwa, prawda? Co to dla was oznacza? Kupowanie auta dla 5 gwiazdek w testach Euro NCAP, jest jak zatrudnienie ratownika WOPR-u do pilnowania sadzawki przed domem. Miło jest mieć świadomość, że w razie nagłej sytuacji macie większą szansę ocalić życie. Ale to tylko pozory. Takie testy mają swoje metodologie oceniania i gwarantuje Wam, producenci tak projektują by zdobywać najwyższe noty. Co jeśli znajdziecie się w sytuacji nie przewidzianej w takich badaniach? Dlatego ja się tym nie przejmuję. Ponieważ żyjemy w Polsce, dla mnie najważniejszy jest parametr 80-120 km/h. To pozwala ocenić jak łatwo jest zaplanować wyprzedzanie, czy mogę wyprzedzić TIRa na drodze krajowej. Mimo mocy 150 KM z dwóch litrów benzynowej pojemności
z czystym sumieniem mogę nazwać każdego idiotą, jeśli chce często tym ustrojstwem jeździć w trasy. Erozja gleby na mazurach jest szybsza, niż to auto. Na wyprzedzenie traktora potrzebna jest droga długości pasa startowego dla Antonowa AN-225 Mrija. Winnym takiego stanu rzeczy jest skrzynia biegów. To konstrukcja CVT, która w zamysłach jest niezła, a w budowie bajecznie prosta. Niestety ta jest niedopracowana, od reakcji na gaz szybsi są kurierzy z Ali Express, podczas przyspieszania od dźwięku silnika zaczęła mi lecieć krew z uszu, a jego efekt jest widoczny dla przyszłego pokolenia. Gdy widzę kierowcę wyprzedzającego takim samochodem zjeżdżam na stację benzynową, wypijam kawę, bo wiem, że i tak go dogonię. W tym samym miejscu, w którym go widziałem przed postojem. W 1/4 przyczepy na przeciwległym pasie.

Czy jest naprawdę tak dramatyczny? Nie. Na kanapie mogłem się spokojnie rozsiąść za kierowcą mojego wzrostu. Bagażnik wystarczy do zapakowania wakacyjnych bagaży nawet dla czterech osób. No i napęd. Byłem nim miło zaskoczony. Co prawda nie zapuszczałem się w teren, ale byłem w miejscach gdzie zwykła osobówka by nie wjechała, bądź by z niego nie wróciła. Muszę pochwalić inżynierów Mitsubishi, ponieważ nie odczuwałem żadnych problemów z trakcją, napęd dołączał się błyskawicznie, dzięki czemu mogłem bezpiecznie zapuścić się w mniej dostępne rejony.

Ten samochód nie jest dla każdego. Nie w Europie z naszym stylem jazdy. Jest trochę jak kundelek ze schroniska. Nie ma niemieckiego rodowodu, ale z czasem się przyzwyczajamy do jego przywar i cenimy wierność z jaką nam towarzyszy.

środa, 15 marca 2017

Jeszcze OC, czy już nie?


Motoryzacja i pasja z nią związana, to nie tylko auta, ale też tematy ściśle z nią związane. Zgodnie z powiedzeniem "Samochód łatwo kupić, gorzej utrzymać", dziś zajmę się inną kwestią.

piątek, 10 marca 2017

Renault Megane Limited ‘13/Grandtour Bose EDC ‘16


Jeśli chodzi o samochody, to są zaskakujące. Niby wszystkie są takie same, mają 4 koła, kierownice, silnik, gaz, hamulec, sprzęgło (opcjonalnie). Jednak czy na pewno? 

Renault Clio 1.2 75 KM


Dorosłe życie wymaga od nas wielu kompromisów. Kupić dom, czy mieszkanie? Tinder, czy speed dating? Auto segmentu C używane, czy nowe klasy B? Diesel czy benzyna? 

Dacia zwija interes?


Renault przeżywa kryzys?

środa, 8 marca 2017

BMW X5 M50D

BMW X5 M50D


Ile razy zdarzyło się Wam, że coś o czym myśleliście, co wydawało się wam niemożliwe, działo się i to szybciej niż byście przypuszczali? Ja do tej pory miałem już parę takich dni. Nie ważne czy chodzi o kupno mieszkania, samochodu, bądź randka
z dziewczyną ze snów, marzyć warto, bo marzenia się spełniają.