piątek, 17 marca 2017

Mitsubishi Outlander 2.0 AWD CVT

Autor zdjęć: netcarshow.com

W życiu każdego człowieka przychodzi taki czas, kiedy zakłada rodzinę. Dziecko zmienia wszystko. Styl bycia, życie towarzyskie, priorytety. Mamy wewnętrzne poczucie, że musimy być odpowiedzialni, za rodzinę, jej utrzymanie i bezpieczeństwo. Zmieniamy wtedy samochód, często na większy bądź bardziej praktyczny, a już na pewno bezpieczniejszy. Dlaczego więc nie kupić SUV-a Mitsubishi?

Na pierwszy rzut oka, to może być niegłupi wybór. Przecież jest duży, ma spory bagażnik, napęd na 4 buty. Życie uczy jednak, że nie ma rzeczy idealnych. Choćby pozycja za kierownicą. Jest dramatycznie zła. Mamy przecież XXI wiek, więc jak to jest możliwe, by auto za ponad 100 000 zł nie miało oparcia ustawianego pokrętłem, tylko regulację skokową? Pomijając denne wyprofilowanie fotela, albo siedzicie tak, że musielibyście być orangutanem jeśli chcecie dosięgnąć kierownicy, lub czujecie się wpychani/nadziewani na kierownicę jak kurczak na rożen. Nie ma nic pośrodku, a to dopiero początek problemów. Układ kierowniczy sprawia wrażenie połączonego z kołami za pomocą krówek ciągutek. Nawet Poczta Polska szybciej dostarcza awiza na listy, niż doczekacie się informacji zwrotnej od kół.

Kupujecie taki samochód dla bezpieczeństwa, prawda? Co to dla was oznacza? Kupowanie auta dla 5 gwiazdek w testach Euro NCAP, jest jak zatrudnienie ratownika WOPR-u do pilnowania sadzawki przed domem. Miło jest mieć świadomość, że w razie nagłej sytuacji macie większą szansę ocalić życie. Ale to tylko pozory. Takie testy mają swoje metodologie oceniania i gwarantuje Wam, producenci tak projektują by zdobywać najwyższe noty. Co jeśli znajdziecie się w sytuacji nie przewidzianej w takich badaniach? Dlatego ja się tym nie przejmuję. Ponieważ żyjemy w Polsce, dla mnie najważniejszy jest parametr 80-120 km/h. To pozwala ocenić jak łatwo jest zaplanować wyprzedzanie, czy mogę wyprzedzić TIRa na drodze krajowej. Mimo mocy 150 KM z dwóch litrów benzynowej pojemności
z czystym sumieniem mogę nazwać każdego idiotą, jeśli chce często tym ustrojstwem jeździć w trasy. Erozja gleby na mazurach jest szybsza, niż to auto. Na wyprzedzenie traktora potrzebna jest droga długości pasa startowego dla Antonowa AN-225 Mrija. Winnym takiego stanu rzeczy jest skrzynia biegów. To konstrukcja CVT, która w zamysłach jest niezła, a w budowie bajecznie prosta. Niestety ta jest niedopracowana, od reakcji na gaz szybsi są kurierzy z Ali Express, podczas przyspieszania od dźwięku silnika zaczęła mi lecieć krew z uszu, a jego efekt jest widoczny dla przyszłego pokolenia. Gdy widzę kierowcę wyprzedzającego takim samochodem zjeżdżam na stację benzynową, wypijam kawę, bo wiem, że i tak go dogonię. W tym samym miejscu, w którym go widziałem przed postojem. W 1/4 przyczepy na przeciwległym pasie.

Czy jest naprawdę tak dramatyczny? Nie. Na kanapie mogłem się spokojnie rozsiąść za kierowcą mojego wzrostu. Bagażnik wystarczy do zapakowania wakacyjnych bagaży nawet dla czterech osób. No i napęd. Byłem nim miło zaskoczony. Co prawda nie zapuszczałem się w teren, ale byłem w miejscach gdzie zwykła osobówka by nie wjechała, bądź by z niego nie wróciła. Muszę pochwalić inżynierów Mitsubishi, ponieważ nie odczuwałem żadnych problemów z trakcją, napęd dołączał się błyskawicznie, dzięki czemu mogłem bezpiecznie zapuścić się w mniej dostępne rejony.

Ten samochód nie jest dla każdego. Nie w Europie z naszym stylem jazdy. Jest trochę jak kundelek ze schroniska. Nie ma niemieckiego rodowodu, ale z czasem się przyzwyczajamy do jego przywar i cenimy wierność z jaką nam towarzyszy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz